Logo Byczyny

Wiosenne spotkanie z teatrem

21 marca, w pierwszy dzień wiosny, uczniowie Technikum w Polanowicach oraz zaproszeni gimnazjaliści mieli okazję uczestniczyć w niecodziennej lekcji o teatrze. Zajęcia przeprowadził dr Milan Lesiak, teatrolog, pracownik naukowy Uniwersytetu Wrocławskiego, który odwiedził Byczynę w związku z Dionizjadą – Przeglądem Zespołów Teatralnych i Kabaretowych o zasięgu wojewódzkim. Spotkanie teatrologa z młodzieżą zaplanowała i zorganizowała polonistka, pani Beata Chyła. W organizacji pomagała pani Anna Pliszek,  a w warsztatach uczestniczyli również dyrektor szkoły, pani Barbara Dereń, oraz wicedyrektor, pan Sławomir Olejnik. Młodzi ludzie zostali „zarażeni” teatrem, a zajęcia okazały się dla nich „za krótkie” – chcieli jeszcze, jeszcze i jeszcze! Po spotkaniu uczennice technikum przeprowadziły wywiad z prowadzącym zajęcia. Oto on: 

Teresa Machynia: Zwiedził Pan dzisiaj Byczynę. Jak podoba się Panu nasze miasto?
 

Milan Lesiak: Trudno mi powiedzieć, czy zwiedziłem, ale na pewno widziałem je z ratuszowej wieży. Z daleka wygląda superowo, z bliska rzeczy zawsze wyglądają trudniej. Ale wartość stanowi niewątpliwie historia tego miejsca. Niezwykłe jest i to, że Pani Basia (Barbara Brzezińska – przyp. red.) zakaża kogo tylko może wiedzą o Byczynie i okolicy. Najbardziej zadziwiający okazał się dla mnie fakt, że miasto nadal otoczone jest murem. To prawdziwa perła. Gdybym nie miał przyjaznego zaproszenia do Byczyny od pani dyrektor (Iwona Sarnowska – przyp. red. ) i Beatki (Beata Chyła – przyp. red.), pewnie bym ją z niewiedzy ominął. Oglądanie miasta z góry było świetną przygodą i bardzo mi się podobało. 

TM: Czym zajmuję się Pan zawodowo i na czym polega Pana praca?

ML: Niestety, nie jestem artystą, zajmuję się teatrologią - nauka ta powstała na początku XX. wieku, kiedy teatr się wyemancypował  i postanowił być sztuką osobną - a nie od tego, żeby obsługiwać literaturę. Teatr, gdy stał się już sztuką, potrzebował nauki. Jednak cały świat, który obsługuje teorię teatru, wszystkie rzeczy, które się  temu poddają, nie podlegają żadnej dyscyplinie i zawsze coś okazuje się przyjemnie nieprzewidywalne. W tym całe sedno. Stąd zajmuję się chodzeniem do teatru, mówieniem o teatrze i zakażaniem teatrem jak AIDS ( śmiech ). 

TM: Czego oczekuje Pan po jutrzejszej  Dionizjadzie?

ML: To jest dla mnie największe święto! Każda z tych grup, które zobaczę, będzie podmiotem mojej zazdrości, bo sam nie jestem artystą,  nie umiem występować i nigdy nie pomyślałem, że mam jakikolwiek talent, który można by przekuć w tak cenny diament, jak bycie artystą. Jutro zobaczę aktorów i to jest najciekawsze. Prawdziwy teatr jest przecież TYLKO wtedy, kiedy ja i ty jesteśmy w prostym układzie jednoczesności: aktor (wystepujący) i (chociaż jeden!) widz. Jutro ta jednoczesność stanie się ciałem i to jest dla mnie najciekawsza rzecz. W teatrze musimy być razem, tworzymy rodzaj wspólnoty, ale podczas spektaklu każdemu co innego przychodzi do głowy. To prawdziwie wyjątkowe. Kiedyś chciałem zajmować się filmem, ale przewaga sztuki teatru okazała się bezwzględna. 

                                     Zredagowały: Julia Starszak i Teresa Machynia, KLASA II Technikum Handlowego